Vizualizate recent
Loghează-te pentru vedea lista loturilor
Preferate
Loghează-te pentru vedea lista loturilor
GUIDO RENI
(Na miedzi, 2 stopy 8 cali wysoki, 2 stopy 3 cale szeroki).
Syxtyńska Madonna, Rafaela d’Urbino, boską zwana, w Galeryi Drezdeńskiej znajdująca się, uważną być może za najczystszą perłę sztuki malarskiej z wszystkich czasów. Obok tego najpotężniejszego wzniesienia się ludzkiej myśli, w Drezdeńskim zbiorze obrazów, stanąć mogą dwa tylko utwory, w których idealny, poetyczny twórczego geniuszu polot wzbija się do najwyższego szczytu, tak,że mu już dalej kroczyć niepodobna. Z tych jeden jest dziełem Tyciana, znany pod nazwą Christo della Moneta, już tu podany; drugi, Chrystus w cierniowej koronie Guida Reni, o którym mówić teraz mamy.
Malowidła te nie potrzebują żadnych objaśnień, a nawet przedsiębrać to byłoby niewczesnem i niepodobnem. Dość jest zobaczyć je i podziwiać. Widzimy tu Zbawiciela, Chrystusa w boskiem cierpieniu, w duchu, którego „nawet aniołowie zgłębić niezdolni.” Jest to obraz niewysłowionej męczarni ciała, jednakże majestat Syna Bożego ani na jedną chwilę przez to nie zaciera się, ani nie niknie. Chrystus ten jest obrazem czucia, tak jak utwór Tyciana, Chrystus z Faryzeuszem, obrazem myśli; jak Madonna Syxtyńska dziełem, w którem się obie te potęgi jednoczą.
Guido w żadnym innym utworze pędzla swego nie podniósł się do takiej wysokości, jak w tym ukoronowanego Chrystusa obrazie. Dość jest obraz ten porównać z podobnym, pod względem pomysłu i wykonania, obrazem Matki Bolesnej— także wzniosłym i doskonałym— aby zmierzyć, jaka przestrzeń ten obraz Chrystusa od owej Madonny przegradza.
Trudno z pewnością oznaczyć, w jakim okresie świetnego zawodu swego mistrz utworzył to prawdziwe arcydzieło, które w dołączonej tu rycinie jest nader szczęśliwie oddane, jak rzadko kiedy udała się która z licznych kopij tej głowy; wnosić jednakże trzeba, że Chrystus w cierniowej koronie należy do drugiego okresu działalności Guida, w którym on wprawdzie mało utworzył obrazów, ale za to wszystkie wzniosłością pomysłu wielkie.
Guido Reni urodził się w Bolonii 1575. r. Z początku kształcił się na muzyka, a pełność czucia, która się pojawiła w pierwszych krokach artysty, była mu potem opiekuńczą gwiazdą, gdy przeszedł do malarstwa.—Dyonizy Calvast był pierwszym nauczycielem Guida Reni; następnie kształcił się on w sławnej szkole Carraccich, która do tej pory jeszcze niezrównaną jest pod względem czystości i mocy rysunku.
Lanzi, w Historyi Malarstwa we Włoszech, tak się o tym artyście wyraża: Guido Reni powszechnie uważanym jest za największy geniusz Bolońskiej szkoły, i na niego głównie spadała zazdrość Carraccich. Ludovico ukryć jej nie umiał; rychło też z ucznia zrobił sobie rywala w Guido Renim; dla upokorzenia go zaś, zaczął popierać Guercina, zupełnie odmienną idącego drogą. Annibal Carracci, w kilka lat później, postrzegłszy Guida w Rzymie, naganiał Albana, że go tam sprowadził, i dla zadania mu klęski, wysławiał wszędzie Dominiquina.— W dwudziestym roku życia, kiedy Guido porzucił Calvasta, Carracci odkryli w nim geniusz rzadki na jego lata, a zarazem dumny i sławy chciwy. Pierwsze jego kroki oznaczone są wysileniami, które dowodzą z jakim zapałem dążył do utworzenia czego nowego i wielkiego.
W pałacu Buonfigliouli i w innych znakomitszych galeryach, zachowują próby z młodych lat jego. Widać, że pilnie studyował Alberta Durera. Naśladował Carraccich; nęciły go formy Cesiego. Pracował, jak mówi Passeri, nad wydatnością i dokładnem wystawieniem muskułów; próbował naśladować utwory Caravaggia, a w wspomnianym wyżej pałacu znajduje się Sybilla, o nader pięknych rysach, ale za nadto przeładowanych cieniami. Styl, który w końcu przyjął, powstał właśnie z uwagi, przez Annibala Carracci zrobionej nad stylem Carravaggia:—że trzeba przyjąć wprost przeciwną jemu metodę; w miejsce bladych i niepewnych świateł, jasne i śmiałe, łagodność w miejsce ostrości wprowadzić, zamiast nieokreślonych konturnów, linie dawać silnie wyraziste; pospolite i brzydkie formy zastąpić pięknemi i dobranemi lepiej.— Słowa te głęboko wniknęły w duszę Guida, i wnet zaczął probować tak wskazanego sobie stylu. Łagodność, słodycz była mu celem: szukał jej w rysunku, w kolorycie, w dotknięciu i pociągu pędzla, i zaczął wtedy bardzo używać białej farby z węglanu ołowiu; przepowiedział, że tynty jego trwałe będą, a czas ziścił jego twierdzenie.
W czasie tych wszystkich zmian i przeobrażeń, Guido Reni nie tracił nigdy z oczu łatwości, która we wszystkich jego dziełach pociąga, i zawsze starał się odznaczać oddawaniem piękności, mianowicie głów młodych, w których, zdaniem Mengsa, wszystkich innych mistrzów przewyższa, a według wyrażenia Passerego, anielskie malował twarze. W Rzymie więcej znajduje się robót jego, niżeli w Bolonii. Fortuna w Kapitolu, Aurora w pałacu Rospigliosi, Helena w pałacu Spada, Herodyada u Corsinich, Magdalena u Barberinich, i inne podobne utwory u innych panów, uważane są za arcy-dzieła Guida. Albane, wieczny jego współzawodnik i wróg, powiadał, że uczucie piękności jest u niego wrodzone, ale całość doskonała, wynikła z pilnych studyów już to na pięknych modelach z natury, już na arcy-tworach Rafaela, już wreszcie na posągach, medalach i kameach starożytnych. Wyznawał sam, że Venus Medycejska i Niobe są mu najulubieńszemi wzorami; w każdym też niemal jego obrazie napotkać można albo samą Niobę, albo które z jej dzieci; ale jakże zmienione, to w ten to winny sposób, a zawsze tak zręcznie, że nie widać najmniejszego śladu kradzieży. W tym samym duchu Guido korzystał z arcy-tworów Rafaela, Parmigianina, Pawła Veronese, które kochał namiętnie; przyswajał sobie mnóstwo ich piękności tak sztucznie, że Carraccich przywodził do rozpaczy; bo prawdę mówiąc, artysta ten nie kopiował pięknych figur, ale w umyśle urabiał sobie pewne oderwane i ogólne wyobrażenie piękności, jak artyści starożytnej Grecyi, potem je zmieniał i ożywiał duchem własnym.
Gdy jeden z uczniów zapytał go, w jakiem miejscu nieba, w jakiej wyobraźni (In qual parte del ciel, in quale idea? Petrarka) mieszczą się wzory figur, które wystawiał na płótnie, wskazał młodzieńcowi gipsowe odlewy z antyków, które bezprzestannie studyował, jak to już powiedzieliśmy: „I z tych wzorów potrafisz dobyć piękności, podobne do moich obrazów, jeżeli ci na to geniuszu stanie.” Inni kronikarze mówią, że potrzebując raz wzoru do Magdaleny, kazał usiąść rozcieraczowi farb z najpospolitszą twarzą. Ale każda wada tej głowy doskonaliła się pod jego pędzlem, a gdy do każdego szczegółu wdzięk został dodany, powstało ztąd arcy-dzieło. Tak samo postępował z nagiemi ciała częściami, sprowadzając je, choćby nie wiem jakie były, do najdoskonalszych kształtów, zwłaszcza ręce i nogi, w których prawdziwie jest nadzwyczajnym. W takiż sam sposób upiększał jeszcze ubiory figur swoich, które brał czasami z rycin Alberta Durera, a odejmując co było w nich sztywne i suche, dodawał lekkie przysłony albo pyszne ozdoby, według natury przedmiotu. Portretom nawet, bez naruszenia form, ani odjęcia wieku, nadawał jakiś wdzięk i oryginalność niewypowiedzianą; przekonać się o tern można z portretu Syxtusa V., znajdującego się w Osimo, w pałacu Gallich; albo z cudnego portretu kardynała Spada, będącego w posiadaniu potomków jego w Rzymie. Żadne działanie, postawa, uczucie ani namiętność nie może naruszyć piękności figur jego; wyraża w nich boleść, smutek, przestrach, niczem godności twarzy nie ujmując; wykręca je na wszystkie strony, powtarza we wszelkich położeniach, a nigdy pięknemi być nie przestają. O każdej z nich powiedziećby prawie można, że sama piękność skrycie kierowała twórcą w tych dzieł wykonywaniu, że piękność towarzyszyła mu wszędzie.
Więcej jeszcze zadziwia urozmaicenie tej piękności, który to przymiot posiadał i z płodnej bardzo wyobraźni i z pilnych studyów. Do ostatnich lat życia chodził Guido rysować do Akademii, i zawsze nowe układał rzeczy, ażeby piękność rozmaicie przedstawiała się w obrazach jego, i żeby przez to uniknąć przesytu. Lubiał robić twarze w górę patrzące, i powiadał, że na sto różnych sposobów potrafi je wyobrazić. Podobnież na wszelkie możliwe sposoby urozmaicał fałdy draperyj, lubo starał się zawsze, ażeby były szerokie, naturalne, łatwo spływające, dobrze pojęte, tak w szczegółach jak i w ogólnym efekcie. Z niemniejszą starannością ubierał głowy figur swoich, zwłaszcza młode, ożywiając je śmiałemi pociągami pędzla, wybijając formy rzutami światła nader szczęśliwie pomyślanemi. Lazzarini, w swojej Pitture di Pesaro, powiada, że harmonia i zlewanie się tonów w tworach Guida Reni tak jest wielką, iż mu przebaczyć należy niektóre usterki.
Powyższe zalety stylu nie we wszystkich utworach Guida spotkać można. Rzecz to dowiedziona, że był nierównym w robotach swoich, nie systematycznie, ale skutkiem namiętności do gry, przyćmiewającej moralne jego cnoty, w które bogato był uposażonym. Znaczne zarabiał summy, a jednakże zawsze był w potrzebie, bo przegrywał wszystko; do pokrzepienia wyczerpniętych zasobów, jedynem lekarstwem była robota szybka a przeto zaniedbana. Ztąd szły błędy w perspektywie, albo jaka płaskość w pomysłach; te wady gorzko mu wyrzucał nieubłagany Albane; ztąd również wynikała niepoprawność w rysunku, nierówność figur, niepewność pędzla, tak dalece, że jest wiele obrazów jego zaledwie skończonych; zawsze jednak wielkiego w nich widać malarza. Lecz, żeby dobrze ocenić Guida Reni, patrzeć trzeba na dzieła które mu sławę zjednały. Pomiędzy najświetniejsze jego twory, tak stylem silnym jak wykonaniem, policzyć można: Ukrzyżowanie Świętego Piotra, w Rzymie; Cud spadającej Manny, w Rawennie; Poczęcie N. Panny, w Forli; w Bolonii, Wyrżnięcie Niewinniątek i sławny obraz ŚŚ. Piotra i Pawła;—pod względem wdzięku w stylu, na pierwsze miejsce zasługują obrazy: Ś. Michała, w Rzymie; Oczyszczenia, w Modenie; Ś. Job, w Bolonii; Ś. Tomasz Apostoł, w Pesaro; Wniebowzięcie, w Genuy, ten obraz najbardziej wystudyowany z dzieł Guida, wisi naprzeciw obrazu Ś. Ignacego, Rubensa.
Guido Reni wielu kształcił uczniów, tak w Rzymie jak i w Bolonii. W pracowni jego, w tern ostatniem mieście, było zawsze około dwustu uczniów, którym wykładał zasady sztuki, według surowej i poważnej Carraccich metody. Żaden z tych uczniów nie odziedziczył po nim geniuszu; po większej części trzymali się oni drugiej maniery Guida, i przeobrazili się w prawdziwych manierystów. Giacomo Semenza i Francesco Gessi (którego Magdalenę jużeśmy tu podali) byli mu najmilsi, i tych głównie kształcił tak, że się zrównali z najlepszymi malarzami, żyjącymi podówczas w Bolonii. Po tych największą sławę zyskali: Simone Contarini, Andrea Sirani a szczególniej jego córka Elżbieta, Domenico, Maria Canuti i Cignani. Miękki, zniewieściały i wabny sposób malowania, stanowi ogólną, cechę tych wszystkich uczniów Guida.
Guido Reni umarł 1642. r. w Bolonii, gdzie pochowany jest w kościele San Domenico.